Nie, no ja Wam to muszę opisać.. ja tak zawsze przecież wiecie, że zero notek, a potem łups- czterdzieści na raz :) .. bo to było tak że się z On kiedyś rok temu.. Boże od czego tu zacząć,..trzebaby chyba od kołyski-bo że tak powiem całokształt mej istoty się na to chyba złożył.. no jaka jestem w iluś tam niewielu procentach wiecie z bloga .. jako dziewczynka byłam dzikus, we własnym świecie, babcia zresztą mnie chowała na bajkach i wierzyłam np. że dróżkę do lasu to mój tatuś dla mnie zrobił i że te kwiatki na niejmówią ludzkim głosem.. jednym słowem rozumiecie :) ?te sprawy..że po lasach, łąkach, zero ludzi..i tak dalej.. w szkole prymusik, zawsze zestresowana i niedowartościowana, mimo że najlepsza-żeby to najlepiej zobrazować-matura na celująco z genetyki, ale na studia nawet nie spróbowałam bo nie wierzyłam zę się dostanę. i tak dalej, nadal w lasach, ale też już z ludĄmi z opinią kosmitki, ale bardzo pociagającej, zaczął się okres mojego zachwytu nad zmysłami, i tak dalej, poezja, przyjaznie rozmowy, Anioły, znaki, Jezu-po prostu kompletny już szał, choć życie kochałam zawsze, w międzyczasie - jeśli chodzi o stosunek do rodziny -tato guru i geniusz, któremu uważam(patologiczne) nigdy nie dorównam( gdy mądra ze mnie dziewuszka to wiem że to Ąle że tak myślę, ale częściej głupia jestem dziewuszka), wspomnę tu tylko o tacie, resztę rodzinki kiedyś opisłam na blogu..brat rycerz, mama słodycz, itd.. no i na czym to ja.. nie poszłam na studia wylądowałam w studium w Polanicy, tam zakochałam się w Żonie.. orientację miałam hetero, ale zawsze zdolna byłam kochać wszystko i wszystkich z piękną duszą, wszystko co dobre, ale też oryginalne.. długo by tłumaczyć. Żona i Ja to było..boski zamysł, przeznaczenie, kwestia wieczności, Żona i Ja to jedno.. a mimo wszystko dnia 3 marca tego roku..ale wroćmy jeszcze ..choć nie będę opisywać innych związków przed Żoną.. no więc rok temu..ach no po szkole w Polanicy, krótkich perypetiach wylądowałam we Wrocławiu i do tej pory tu jestem..zaczełam pracę w hotelu , teraz to mój drugi dom, i tu między setką innych pracowników znalazł się typ, który otwarcie mnie gnęłbił i pogardzał mną. I niech nikt tu nie wysuwa z tekstem że kto się lubi ten się czubi. Nie było tu żadnej kokieterii . On mnie nie lubił a ja się go bałam.Bo mnie nie szanował i poniżał..i jednego dnia - prawie mnie uderzyl. Potem poszłam na urlop i nie chciałam wracać do pracy..ale życie jest życie, no więc wróciłam.. i wiecie po paru miesiącach On się we mnie zakochał. BARDZO. zwariował. Kompletnie. On stanowczy, opanowany, zdecydowany.. nie jadł, nie spał.. lecz ja byłam szcześliwa z Żoną.. wyznałam mu to.. on potem chorował.. wziął urlop.. strasznie cierpiał.. nie koloryzuję.. on ... i walczył z tym rok.. bywało cięzko.. nadal razem pracowaliśmy.. a potem..a może przedtem a może w trakcie zaczęliśmy się przyjaĄnić.. choć może to złe określenie.. ale było tak że biegłam do niego gdy działo się coś złego..serce widziało tylko Żonę.. ale tu na miejscu we Wrocławiu zawsze był on.. on z tą swoją stanowczością i zaradnością.. i wszystko tak się toczyło dopóki któregoś dnia- nagle bez powodu ni z gruszki ni z pietruszki nagle kolana się pode mną ugięły.. i to był koniec albo początek wszystkiego ja nie wiem. Od tej pory życie przewróciło się do góry nogami..od tej pory wiem tylko tyle że jestem głupia i nie wiem nic. Ktoś kto nie zna szczegółów mojego z Agnieszką małżeństwa-...Jezu, nie wiem czy długoletnie małżeństwa tyle przeżyły-tyle piękna, i świadomej pracy i poezji i prozy..tyle miłości, troski..tyle.... więĄ..oddanie miedzy nami,.. miłość na śmierć i życie.. wyłączność.. Ona to mój oddech.. Jezu jak to wszystko ułożyłeś???!!! Bo nagle poczułam w sercu że Jego nie mogę stracić-tego kolegi-Przyjaciela.. ziemia usunęła się spod stóp, bo on powiedział że nigdy po tym jak mu odmówiłam nie da rady znow ze mną być.. że nie przeżyje.. a jednak..kolejne dwa tygodnie..sms-y ( o XXI wieku!!).. i zaczął wyznawać że kocha jedną kobietę na świecie ( mnie oczywiście). A potem kolejny tydzień.. mówię Wam... zresztą wiecie.. ja po prostu nikłam w oczach, zero spania, Agnieszka miała wypadek samochodowy.. ja na tabletkach, na wódce, winie i Bóg wie czym.. a potem On już kategorycznie do mnie nagle :"NIe kocham Cię, myliłem się".. Ale ja cale życie położyłam na szalę!!! Jezu Jezu, Matko .. Boże..a potem znowu i znowu.. aż w końcu..jeszcze oczywiście mnóstwo innych rzeczy się wydarzało, mnóstwo slów, ale jak opisać życie-notka miałaby sto stron..w końcu dziś.. rano do mnie napisał.. rozstaliśmy się, rozmawiałam z Nim.. a potem on znowu zaczął mi robić nadzieję.. i wtedy nie wytrzyamałam, wybiegłam z domu, wparowałam ( był w pracy) i oplułam..naplułam mu w twarz...nigdy tego nie zapomnę.. może nie powinnam tego tak w skrócie opisywać bo pewnie krzywdze opisane postaci..np. On jest niezwykle, niezwykle inteligenty, wierny jak co 90-ty facet..Jezus.. ulżyło mi.. ja go kocham. Gdybyście wiedzieli. Ja tego życia nigdy nie zrozumię. Boże Najdroższy taką głupią stworzyłeś córkę.. Serce duże, rozum malutki....ktoś tak wspaniały jak on..on tak nigdy nie traktował ludzi.. ja musiałm zrobić coś żeby sięotrząsnął.. nie mam kompletnie nic poza staraniem żeby on się zaczął wykopywać z tego marazmu,. żeby coś zaczął robić.. żeby.. ja się staram mieć coś jeszcze-..swoje życie.. ale tak naprawdę wszystko jest poboczne.. a najważnijeszy.. i dlatego uważam czasem że jestem narzędziem używanym przez kogo? Boga?