Komentarze: 3
Znowu
Znowu przyszła do mnie samotność
choć myślałem że przycichła w niebie
Mówię do niej:
- Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
- Kocham ciebie
Jan Twardowski
Znowu
Znowu przyszła do mnie samotność
choć myślałem że przycichła w niebie
Mówię do niej:
- Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
- Kocham ciebie
Jan Twardowski
O poranku..po długiej rozmowie, przy oknie..o poranku w pracy..choć może to takie czarodziejskie miejsce do którego nie trafiłam przypadkiem..a czy w ogóle są takie:)? o poranku z widokiem na katedrę..na skrawek błękitnego nieba..ze słoneczkiem co się uśmiecha i w szczelinach chowa..całuje witraże..ach aaaaaaaaaaaaaaaach..jak mi się chce spać..i zamierzam się ze słońcem pobawić..biorę koc i idę odsypiać noc na zieloną trawę..a co ma mi uciec niedziela??och agnieszka karolewska..och Ty skowronku o małym rozumku..świergotasz, i pędzisz w przestworzach..szybujesz przed siebie w zachwycie i lądujesz..ach tak lądujesz jak Cię rąbnie znienacka zycie..na ścianie, murze lub w błocie..O.K. dawno się nie piło na nocce alkoholu to się ma humorek wisielczy..no dobra długo wytrzymałam ale juz nie mogę: STĘSKNIŁAM SIĘ ZA WAMI!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BOŻE JAK MI CUDOWNIE WAS UŚCISKAĆ!!!
P. S. długa rozmowa była z tajemniczym panem P... to nowa osoba, która spadła z nieba w dniu 7 maja..i tak..własnie..tak własnie oszlałam..
WIESZ-JAK WYRUSZYŁAM W ZYCIE TO BYŁAM ANIOŁKIEM..BARDZO DELIKATNYM KWIATKIEM..BYLE PODMUCH WIATRU PRZYGNIATAŁ MNIE DO ZIEMI..I WSZYSCY STARALI MI SIE UDOWODNIC ZE ZLE ROBIE MAJĄC DLA SWIATA SERCE NA DŁONI, SAME ZACHWYTY I NIEWINOSC WYSTAWIONA NIBY NAGIE CIALO..
STARALAM SIE NIE PODDAWAC-BO WEWNATRZ MNIE MOCNO PLONAL OGIEN WIARY ZE TAK WLASNIE TRZEBA, ZE SWIAT ZBYT JUZ ZASTYGL..ROZUMIESZ? JAKBY SKAMIENIAŁ..NO WIEC JA..
I OBERWAŁAM NIEZLE..KILKA RAZY STRZAL W SAMO SERCE..
DLATEGO JA UMIEM PATRZEC SERCEM..DLATEGO WLASNIE ZE JEST POSKLADANE Z KAWALKOW..A TERAZ SIE UCZE OSLANIAC JE JAK NAJCZULSZA MATKA..
BO W TYM PEDZIE DO LUDZI..W TYM OGNIU CZULOSCI KTORY ROZDAWALAM TAK HOJNIE I BEZINTERESOWNIE-DLA SIEBIE SAMEJ BYLAM BARDZO SUROWA...
A poza tym..stałam się majem..och stałam się majem..a niedługo będę czerwcem..kwitłam i stroiłam się w rosę o poranku..zasłałam cały świat jedwabiem płatków..owinęłam pieszczotą aromatów....dzwoneczki śmiechu..i zółte mlecze-słońce na środku ulicy..i błękity!!..i tyle jeszcze niedopowiedzianego!..ach wieczory co się skradają do otwartych okien i wołają żeby wyjść..żeby rozłożyć ramiona i kochać się z gwiazdami.. i cisza nad ranem tuż przed płaczem przed łzami na współ z jutrzenką..dziewicą.. i sen niespokojny i czekanie, czekanie..marzec, kwiecień..tyle cudów..aż wpadłam w maj jak kropla w kwiat..i oszalałam a jakże??!!:) A NIBY DLACZEGO TAK DŁUGO MNIE TU NIE BYŁO?? jakżesz inaczej być mogło?? świat mnie pochłonął..NAJWAŻNIEJSZA W ŻYCIU PRACA-PRZEŻYWANIE MAJA..dopóki nie nadejdzie kolejny miesiąc :)..ale przecież miałam tylko jeden do przeżycia jako dwudziestoczterolatka..
a teraz już nie mogę się opanować..bo tak się cieszę i już bym chciała wejść jedną nogą do czerwca..a drugą stać w maju..prawdziwa ekstaza tak się na przełomie kołysać..
mówiąc po ludzku-nie potrzebny mi żaden psychiatra..
a co do reszty-czy ktokolwiek zdoła opowiedzieć życie?? o wszystkie poniedziałki, wtorki, środy, etc. świata!! o ile było..o jak intensywnie jak dużo się wydarzyło..
tylko jedno wyznam.. zamieniłam się z wiosny w lato..utraciłam niewinność i pęcznieję niczym smakowity owoc, który ktoś konsumuje co noc..jestem soczysta i słodka..ech..za za rok będzie kolejna wiosna :))))
I znowu noc..znowu przy oknie na ulicę z katedrą..przy świetle latarni..Ulica Świętej Marii Magdaleny 2.. nocny dyżur w pracy.. a tyle znowu się wydarzyło..tyle cudów codzienności..a przez te problemy techniczne nie zapisałam niczego w notkach..nie złapałam tych chwil-motylków, a tyle razy biegłam usmiechnięta i rozradowana do pracy by usiąść przy komputerze..a gdy w końcu blogowisko odżyło-to ja znowu gdzieś radość zgubiłam..
Marek Grechuta - "Ocalić Od Zapomnienia"
Ile razem dróg przebytych
Ile ścieżek przedeptanych
Ile deszczów, ile śniegów
Wiszących nad latarniami
Ile listów, ile rozstań
Ciężkich godzin w miastach wielu
I znów upór, żeby powstać
I znów iść i dojść do celu
Ile w trudzie nieustannym
Wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń
Ile chlebów rozkrajanych
Pocałunków? Schodów? Książek?
Oczy twe jak piękne świece
A w sercu źródło promienia
Więc ja chciałbym twoje serce
Ocalić od zapomnienia
U twych ramion płaszcz powisa
Krzykliwy, z leśnego ptactwa
Długi przez cały korytarz
Przez podwórze, aż gdzie gwiazda Wenus
A tyś lot i górność chmur
Blask wody i kamienia
Chciałbym oczu twoich chmurność
Ocalić od zapomnienia
P. S. Zapomniałam napisać, że wiersz dedykuje Mojej Żonie