Archiwum 20 kwietnia 2003


kwi 20 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4

 

(...) "Bo to ja i moje życie, to moje życie, to moje życie
Cały świat mam na dłoni, ale go nie widzisz
I jestem zmęczona i znudzona czekaniem na ciebie i na wszystkie rzeczy których nigdy nie robisz
Bo to ja i moje życie, to moje życie, to moje życie." ----> a to do Pana któremu się zdaje, że wie więcej niż Bóg..zresztą taki sobie pseudonim przybrał..do tego typa, który myśli że nie poświęci mi w ogóle uwagi a potem-hop, oświadczy mi się a ja mu urodzę dzieci, które będą jego wiernymi kopiami-przez co będą cudowne..:0eh.czytasz to czasem Areczku??? Ty zarozumiały...(ppppppippp.pppippp)..śmieszne, prawda?? A jednak..a jednak..dlaczego się jednak na to godzę?? Dlaczego nie wracam zdecydowanie do Agi..dlaczego walczę połowicznie(a można tak?)..dlaczego wiedząc to co wiem- a wiem że to przy Agnieszce zdołam żyć..że On mnie traktuje tak przewrotnie, a przy moim zdrowiu i możliwościach psychicznych że tak powiem..i wiem, że NIGDY nie spojrzy na mnie tak jak Aga..ona rozumie całą poezję..a On jest prozą po prostu..owszem On niesie siłe...siłę typowo męską..widzi fakty,..bez zbędnych emocji..zawsze mnie sprowadza na ziemię i nie patrzy czy mnie boli takie nagłe uderzenie z wysokich chmur..eh..wiem to wiem wszystko..a jednak z Agnieszką nie mogę i nie będę mieć dzieci..z drugiej strony-..gdybym urodziła..czy On..jak to będzie potem?..tymczasem już teraz..to Agnieszka skleja szczeliny..zadraśnięcia..a On mnie rozwala na kawałki..czy to taka już głupia babska natura że pociągają nas zbiry??

mruczanka : :
kwi 20 2003 Podsumowanie..
Komentarze: 12

Chciałabym zacząć optymistycznie..więc chyba nie wypada od tego że zaraz po świętach mam wizytę u psychiatry..ale skoro już o tym..no więc jest to zasługa mojej przyjaciółki..zjawiła się jak spod ziemi..kiedyś się przyjaĄniłyśmy..i.. no jest chyba natchniona. Znalazła mnie w opłakanym stanie i swoim zwyczajem..zwyczajem stanowczej, mądrej przyjaciółki-podzwoniła, popytała i znalazła adres dobrej lekarki.. jednym słowem..może już niedługo zapomnę co to znaczy-chcieć się zabić..co to znaczy nie móc rano wstać z łóżka..itakdalej..hm.. co ponadto..eh..teraz jestem w pracy-mam nocny świąteczny dyżur..ale nie narzekam..miałam super obiadek rodzinny w domku.. tatuś przyjechał..(widzę go raz na parę miesięcy)..i była babcia z dziadkiem-a mój dziadziuś to jest ..no naprawdę niezwykły..mieszkał w Afryce, dużo podróżowal...a więc przy stole wszyscy tonęli w górze jedzenia..a mnie dziadziuś szkolił z nalewania Żubrówki do kieliszka..mama była zgorszona..u nas się raczej w ogóle nie pije..a tu córeczka się całkiem zalała..bo ja sama z dziadkiem w końcu tą butelkę Żubrowki wypiłam :) ..no i potem mama mnie pakowała..na powrót do Wrocławia. Oczywiście-góra jedzenia..wyprane, wyprasowane ubranka..no i oczywiście zaszczyk gotówki..moi rodzice..bardzo ich kocham..nie dlatego oczywiście, że dostałam te żarcie itd. :).. są cudowni, ciepli..tylko ja taka nieudana.. eh..o wizycie u psychiatry się nie dowiedzą..z tym poradzę sobie w gronie przyjaciół..może kiedyś im powiem..po co ich dobijać?? Mama by się załamała.. w końcu powielam rodzinny schemat..kto czyta mojego bloga od dawna ten wie.. są różne rodzinne "dolegliwości"..ja mam dziedziczną skłonność do depresji..zawsze myślałam że to raczej ode mnie zależy czy zachoruję czy nie..do dnia kiedy zachorowałam :) kto miał do czynienia z tą chorobą wie o czym mówię..tak naprawdę okropnie się boję.... nie wierzę że lekarz rozwiąże problem drzemiący głęboko..to kwestia wniknięcia w całe moje pogmatwane życie..

A tak poza tym.. to nie zdążyłam nikomu  złożyć życzeń świątecznych..a teraz już prawie po świętach..no to życzę Wam po prostu wiosny w sercu

mruczanka : :