Komentarze: 0
....po czterech dniach wolnego znowu w pracy na nocnej zmianie... o 16. 52 Kicia miała pociąg do domu..oczywiście odprowadziłam ją i prawie pojechałam, bo nie mogłam się odessać od wagonu..raczej od Kici. Przyjechała w niedzielę wieczorem...po maratonie zmian w pracy- na niedzielę obiecałysmy sobie z Kasią wyspać się, a potem ostro wziąść do pracy.. z tym wzięciem było..było tak trudo..:)))) Stwierdziłam że jakiś tam Wiśniewski z programem "Jestem jaki jestem" wymięka przy tym gdyby nakręcili program o moim nowym mieszkaniu i o nas.."Jesteśmy jakie jesteśmy":)))....
Postanowiłyśmy o 13.00 pojechać do Korony na zakupy.. była 12:00.cholernie dużo czasu..debatowałyśmy co kupić i wtedy spojrzałam na zegarek-była 12:55...Kasia właśnie regulowała brwi pinsetą..:)) wrzuciłam na siebie jakiś żakiet .. ona zarzuciła plecak i zaczęłyśmy zbiegać z tego naszego IV pietra.. w drodze zastanawiając się gdzie do cholery w tej dzielnicy jest przystanek do Korony.. gdy dotarłyśmy Kasia wciąż trzymała pinsetę ... usiadłyśmy spokojnie-bo autobus miał być o 13:15 a wg mojego zegarka była 13:10..i tak siedziałyśmy łapiąc oddech..dopóki Kasię coś nie tknęło..że być może skoro mój zegarek zawsze się późni to i tym razem..cóż ..:)))!
Wróciłyśmy do domu po swetry bo było dość zimno, a kolejny autobus dopiero za godzinę.. wiecie kiedy ja widzę te wszystkie dziewczyny takie idealne..takie uczesane, ubrane akuratnie..takie..wszystko na swoim miejscu..i my z Kaśką..rozczochrane, buty zapinane w locie..pinseta w dłoni:)))..obraz nędzy i rozpaczy! Tymczasem wypiłysmy kawę i poszłyśmy jeszcze raz..siadłyśmy na przystanku i debatowałyśmy dlaczego nikogo poza nami nie ma...takie pustki w niedzielę? Ujrzałyśmy autobus i godnie się przyszykowałyśmy by wsiąść..a on równiutko nas obryzgał i zatrzymał się 20 metrów dalej a tam już stała 30 osobowa grupa żądnych promocyjnych kiczowatych rewelacji Koronowych Wrocławian, tym sposobem wzlazłyśmy ostatnie i przez cała drogę czułam na plecach niezidentyfikowany przedmiot :):)
To było w niedzielę.......... wykupiłyśmy pół Korony.. a potem pojechałyśmy na Główny PKP odebrać Agusię-Kicię z pociągu..prawie padła gdy ujrzała mop, wiadro, i.t.d....dopiero potem nas pod górą środków do dezynfekcji, czyszczenia, skrobania, polerowania, mycia, płukania, i Bóg wie czego.
I tak spędziłyśmy te cztery dni.. w domu nadal bajzel.. szkoda gadać..
Jednego wieczora byłam na magicznym spacerze z Kicią..przeniosłyśmy się w czasie.. zamki, bluszcze, niebo pełne gwiazd..czarodziejska cisza..i my same..
I w nocy wślizgiwałam się na materacyk Kici..nawet na jednosobowym materacu do pływania można spać niczym w królewskim łożu..
Moja Kiciunia szuka pracy.. tak właściwie po to przyjechała do Wrocławia...ale tak trudno cokolwiek znaleźć, a moja Buziuńka ma ambicje być sędzią śledczym..brrrrrrrrrrrrrr
To by było na tyle..no jeszcze kupiłam nowe akwarele i maluję zawzięcie.. wróciłam do starego hobby i mam mnóstwo zamówień na obrazki..najpierw jednak muszę trochę potworzyć na użytek własny..zrobić też akwarelkę dla Kici.. a potem ewentualnie inne zamówienia..
pa