Najnowsze wpisy, strona 12


lip 23 2003 Duch sportu
Komentarze: 8

Świetnie gram w paletki...

Trochę wyskoczył mi prawy staw..okło miednicy..

Niemniej pierwsza liga.

Dla zainteresowanych autografami- grywam ok 17:00 niedaleko Kościoła Trzech Archaniołów we Wro. Zapraszam. Dal pierwszych dwóch osób autograf plus pamiątkowe zdjęcie gratis.

 

mruczanka : :
lip 22 2003 Nad ranem
Komentarze: 2

Nawet najgorszy dzień przeżywam z pasją.. z pasją robię wszystko. Po marquezowsku powiem, że nawet z pasją sikam. Żona w dobrych momentach mawia że jestem największą pasjonatką życia, jaką zna.

Właśnie wstaje słońce.. coś jasnego się skrada po kamienicy naprzeciw Katedry..albo znowu mam halucynacje:)))

Wczoraj wieczorem każdy był wrogiem..ZWŁASZCZA FACET..:))))każdy, ktokolwiek się nawinął..to był wieczór gdy nie miałam na co narzekać i właśnie dlatego miałam melodię do narzekania.. i chęć na rąbnięcie sobie kielicha. Tylko niech mi ktoś wytłumaczy, co moich kolegów z pracy tak we mnie podnieca??

 Ale w miarę upływu czasu i kilku niepodzianek napięcie spadło..

Mam taką delirkę, że zaraz spadnę z krzesła....Boże czy ja wytrzymam do 7:00????

Kiedyś więcej osób bywało na blogowisku o tej dzikiej porze..JANN i Trzykropek...było ze smakiem..

Powinnam się ograniczyć z pisaniem w takim stanie..powinnam pisać świadome, inteligentne notki...cha-cha-cha...POWINNAM .

Mam ochotę trzasnąć drzwiami ( nie da rady, są to drzwi rozsuwane:( wyrzucić w powietrze te swoje służbowe fatałaszki i nagwizdać na hotel..Mam ochotę wsiąść w pociąg i pojechać przez lasy, przez pola, przez lato którego jeszcze nie widziałam ubranego w dzikie trawy i upaść do nóg dawnej agnieszce karolewskiej, która rozmawiała z drzewami, pieściła spojrzeniem wszystko co czarujące, piękne i niezwykłe..i upijała się każdym porankiem, każdym zmierzchem i specjalnie gubiła nocą, by echa zachwytu mogły ją odnaleźć.

Gdybym nie była tak zmęczona rozpłakałabym się!

CHCĘ ŻONY!! CHCĘ ŻONY, CHCĘ USŁYSZEĆ ŻE PACHNĘ JAK SZCZĘŚCIE, ŻE NA WIDOK MOICH ...... KRĘCI JEJ SIĘ W GŁOWIE I ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE

mruczanka : :
lip 21 2003 Pot
Komentarze: 1

21 lipca 2003

W takie duszne, senne, letnie popołudnia u Marqueza wszyscy się kochają...to taka mała dygresja..Jestem w pracy...jestem zdenerwowana.. nawet nie mogę obwinić kogoś lub czegoś za te nerwy... praca?? no tak , tu dostaję kurwicy, tuż po wciągnięciu służbowej kamizelki..a apogeum przeżywam przy zapinaniu cholernego buta, który się NIGDY NIE CHCE ZAPIĄĆ..tak jestem sfrustrowana..i zła na siebie jestem

Po tyłku mi się lało, jak szłam do hotelu..a po drodze było tak ładnie.. wyjątkowo ładnie..ogród botaniczny pachnie i kwitnie i w ogóle..i nic z tego nie przychodzi..chce mi się płakać i mam symptomy opuszczonego dziecka.

mruczanka : :
lip 20 2003 Rower
Komentarze: 0

20 lipca 2003

Jestem cała mokra, bo nie mogłam rano jakoś składnie zrobić czegokolwiek, więc tak się kręciłam że w końcu spóźniłabym się do pracy i wpadłam na "cudowny" pomysł......Otóż że pożyczę sobie rower Kasi..i zdrowo, sportowo pojadę do pracy..jakby to powiedzieć nie wulgarnie ten pieprz...rower prawie się rozleciał...począwszy od tego że nie mogłam sięz nim przez drzwi przecisnąć, potem odpadła pompka zanim go zniosłam z IV pietra, siodełko wbiło mi się w plecy..potem zaś rewelacja!! w trakcie jazdy cały czas rozkładała się nóżka..cóż za unikatowy gadżet..świetnie po prostu..klinuje pedały na każdej wyrwie, gdy tylko rower lekko podskoczy..co znaczy co metr, bo jechałam przez Ostrów Tumski, który jest wybrukowany! ale najmilsze były wrażenia dla pupy...bo w tylnim kole nie ma ani krztyny powietrza..jestem tak wściekła i mokra, że mam ochote wystawić ten rower na ulicę i sobie obserwować jak ktoś go rozjedzie...

******************************************************************************************

Wieczorem, godzina 18:32

szzzzzzzzzzzzszzzzzszzzzsssssskrada się i po ramionach głaszcze i sprawia że przepływa ławica cieni kolorowych, miękkich... przelatuje motyli chmura, trzepocze, skrzydłami muska, tysiące skrzydel...ciepło, cieplutko, wieczornie...lipcowo..

mruczanka : :
lip 19 2003 Wolny dzień..
Komentarze: 2

19 lipca 2003

Dzień spędzony w ciszy samotności..od rana przywdziałam kwiecisty fartuszek i pucowałam mieszkanie..tak jak się spodziewałam Bartek uciekł na miasto ::)) Znam facetów od tej strony..chcesz się go pozbyć z domu to zacznij odkurzać .. ścierać mu pod nosem i tłuc się garnkami.::) w sumie to chamka jestem..ale tak marzyłam o tym że skoro nie ma mojej Agusi to przynajmniej pobędę sobie sama w domu...mieszkanie w trójkę jest czasem męczące..czasem bardzo..zwłąszcza gdy miało się mieszkać z koleżanką, a tu zjawia się niespodziewanie jej brat...brat słuchający Korna..mówiąc oględnie..

Uczyniłam mój pokój jeszcze przytulniejszym.. terapia kolorem:)) oczopląs ! ..żartuję..jest przymilnie..jest tak że jak się wejdzie, to ksiązki, listy, obrazki ( moje własne akwarele ), kwiaty i cała reszta się uśmiecha do nas.. jest to pokój który ocieka sentymentalizmem , infantylizmem i przypadkowością pozorną.. i jest wesoły..pełen żółtych doniczek..

Posprzątałam też i poprzestawiałam w kuchni..błysk jednym słowem..i w łazience..i zrobiłam ogromne pranie..

A cóż ma robć 24-cztero latka, gdy zostaje sama w domu..jedyny wolny od pracy dzień..

A Żona..własna rodzona Żona, oświadcza w sms-e, że jedzie do Długopola na urodziny przyjaciółki..wrrrrrrr, grrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Oczywiście poleciało kilkanaście smsów i po każdym miałam coraz większą dziurę w sercu.. oskarżenia i tak dalej..dlaczego ona woli jechać do Długopola..wypomniałam Jej wszystko, łacznie z tym że nie odwiedziła mnie w szpitalu w 1945!!!!!!!, A potem nagle, gdy ścierałam po raz tysieczny ramkę ze zdjęciem.. ze zdjęciem z wakacji, gdzie ja i Żionia leżymy na piaseczku..na plaży..jak dwie czekolady:).. jednym słowem napisałam że nie mogę tak, bo bardziej cierpię niż to wszytko warte, że czuję Jej rozdarte serduszko..i że tym bardziej mnie rozrywa na strzępy..Co za telenowela brazylijska..ale ile bólu..obydwie powinnyśmy zrobić sobie EKG, bo podejrzewam że stan przedzawałowy już miałayśmy..zero umiarkowania w uczuciach.zero..ani u mnie ani u Niej,...wszystko na ostrzu noża i chyba to się nie zmieni, bo juz tak trwa od prawie 5-ciu lat..

Tymczasem zamieniłam się w nudną kobietę..teraz idę na zakupy, bo w domu pusta lodówka..żeby mi frajdę sprawiało gotowanie zupy..ale sprawia..oczywiście nie tak wielką jak gdybym gotowała dla Zony..prawie się rozryczałam piorąc ściereczki..gdyby to mogły być Nasze Ściereczki.. z Naszej Kuchni..

Wracając do poczatku tej notki..jest to dzień spędzony w ciszy bo rozmowa z kimkolwiek jest tylko czymś co spływa a nie jest w stanie napoić duszy, ni serca.. nie ma nikogo z moich bliskich..Zona tak daleko.. więc jestem wsłuchana w swe wnętrze i uciekam teraz do sklepu, bo zbyt długie trwanie w tym stanie jest niedobre dla ćwierćschizofreniczki, którą mam zaszczyt być.

mruczanka : :