Wolny dzień..
Komentarze: 2
19 lipca 2003
Dzień spędzony w ciszy samotności..od rana przywdziałam kwiecisty fartuszek i pucowałam mieszkanie..tak jak się spodziewałam Bartek uciekł na miasto ::)) Znam facetów od tej strony..chcesz się go pozbyć z domu to zacznij odkurzać .. ścierać mu pod nosem i tłuc się garnkami.::) w sumie to chamka jestem..ale tak marzyłam o tym że skoro nie ma mojej Agusi to przynajmniej pobędę sobie sama w domu...mieszkanie w trójkę jest czasem męczące..czasem bardzo..zwłąszcza gdy miało się mieszkać z koleżanką, a tu zjawia się niespodziewanie jej brat...brat słuchający Korna..mówiąc oględnie..
Uczyniłam mój pokój jeszcze przytulniejszym.. terapia kolorem:)) oczopląs ! ..żartuję..jest przymilnie..jest tak że jak się wejdzie, to ksiązki, listy, obrazki ( moje własne akwarele ), kwiaty i cała reszta się uśmiecha do nas.. jest to pokój który ocieka sentymentalizmem , infantylizmem i przypadkowością pozorną.. i jest wesoły..pełen żółtych doniczek..
Posprzątałam też i poprzestawiałam w kuchni..błysk jednym słowem..i w łazience..i zrobiłam ogromne pranie..
A cóż ma robć 24-cztero latka, gdy zostaje sama w domu..jedyny wolny od pracy dzień..
A Żona..własna rodzona Żona, oświadcza w sms-e, że jedzie do Długopola na urodziny przyjaciółki..wrrrrrrr, grrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Oczywiście poleciało kilkanaście smsów i po każdym miałam coraz większą dziurę w sercu.. oskarżenia i tak dalej..dlaczego ona woli jechać do Długopola..wypomniałam Jej wszystko, łacznie z tym że nie odwiedziła mnie w szpitalu w 1945!!!!!!!, A potem nagle, gdy ścierałam po raz tysieczny ramkę ze zdjęciem.. ze zdjęciem z wakacji, gdzie ja i Żionia leżymy na piaseczku..na plaży..jak dwie czekolady:).. jednym słowem napisałam że nie mogę tak, bo bardziej cierpię niż to wszytko warte, że czuję Jej rozdarte serduszko..i że tym bardziej mnie rozrywa na strzępy..Co za telenowela brazylijska..ale ile bólu..obydwie powinnyśmy zrobić sobie EKG, bo podejrzewam że stan przedzawałowy już miałayśmy..zero umiarkowania w uczuciach.zero..ani u mnie ani u Niej,...wszystko na ostrzu noża i chyba to się nie zmieni, bo juz tak trwa od prawie 5-ciu lat..
Tymczasem zamieniłam się w nudną kobietę..teraz idę na zakupy, bo w domu pusta lodówka..żeby mi frajdę sprawiało gotowanie zupy..ale sprawia..oczywiście nie tak wielką jak gdybym gotowała dla Zony..prawie się rozryczałam piorąc ściereczki..gdyby to mogły być Nasze Ściereczki.. z Naszej Kuchni..
Wracając do poczatku tej notki..jest to dzień spędzony w ciszy bo rozmowa z kimkolwiek jest tylko czymś co spływa a nie jest w stanie napoić duszy, ni serca.. nie ma nikogo z moich bliskich..Zona tak daleko.. więc jestem wsłuchana w swe wnętrze i uciekam teraz do sklepu, bo zbyt długie trwanie w tym stanie jest niedobre dla ćwierćschizofreniczki, którą mam zaszczyt być.
Dodaj komentarz