Komentarze: 0
20 lipca 2003
Jestem cała mokra, bo nie mogłam rano jakoś składnie zrobić czegokolwiek, więc tak się kręciłam że w końcu spóźniłabym się do pracy i wpadłam na "cudowny" pomysł......Otóż że pożyczę sobie rower Kasi..i zdrowo, sportowo pojadę do pracy..jakby to powiedzieć nie wulgarnie ten pieprz...rower prawie się rozleciał...począwszy od tego że nie mogłam sięz nim przez drzwi przecisnąć, potem odpadła pompka zanim go zniosłam z IV pietra, siodełko wbiło mi się w plecy..potem zaś rewelacja!! w trakcie jazdy cały czas rozkładała się nóżka..cóż za unikatowy gadżet..świetnie po prostu..klinuje pedały na każdej wyrwie, gdy tylko rower lekko podskoczy..co znaczy co metr, bo jechałam przez Ostrów Tumski, który jest wybrukowany! ale najmilsze były wrażenia dla pupy...bo w tylnim kole nie ma ani krztyny powietrza..jestem tak wściekła i mokra, że mam ochote wystawić ten rower na ulicę i sobie obserwować jak ktoś go rozjedzie...
******************************************************************************************
Wieczorem, godzina 18:32
szzzzzzzzzzzzszzzzzszzzzsssssskrada się i po ramionach głaszcze i sprawia że przepływa ławica cieni kolorowych, miękkich... przelatuje motyli chmura, trzepocze, skrzydłami muska, tysiące skrzydel...ciepło, cieplutko, wieczornie...lipcowo..