Wdech...wydech...
Martwię się, jesli przeżyliście szok - wchodzac na mojego bloga,....ładny sobie skopiowałam szablon ??? hi-hi-ha-ha...badźcie wyrozumiali..pliz...takie fajne koty...już mi się znudził mój listkowany background..tak długo się ładował.
.....no i minęły wolne dni, nawet nie wiem kiedy...Jeden dzień przespałam. drugi i trzeci-przejadłam, przesprzatałam, przeprałam..dwa razy skoczyłam na aerobik i do dzis nie mogę się ruszać...taka hańba przy Żonie :))) Żona absolwentka AWF-u, ..więc namiętnie trzymam się w ryzach i trenuję...:)) A poważnie mówiac-uwielbiam chodzić na salę gimnastyczna i skoro już zaczęłam przynudzać, to Wam powiem, że jest to mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, (poza jedzeniem...iiiiii...no książki czytam też ::::))))))...jedyna chwila wytchnienia...tymczasem cos sobie uszkodziłam, mimo tego, że kondycję mam dobra,..Żona mówi że zerwałam jakies włókienka..chodzę jak paralityk !!!
Jestem w pracy i własciwie do tej pory cały czas byłam zajęta "papierkami"..... Nie rozmiem tego życia...nie rozumiem...zaraz zrobię sobie kolejna herbatę.
Płynie dzień za dniem. Walczymy z Żoną by nie dać się złapać grypie lub anginie. Pijemy herbatki z miodem i cytryna, i ja to już w ogóle wyliczam wartosć odżywcza każdego posiłku, byle dostarczyć Małżonce witamin, minerałów i budulca...:))))))))))))))))))))))) Poza tym wypożyczyłam "Kroniki Narnii"-z biblioteki dla dzieci, więc w sam raz dla mnie. Dni są krótkie, szare i mijaja szybko. Niedługo będzie Boże Narodzenie. I minie kolejny rok. I palnę sobie w łeb, bo 26 -ste urodziny to już zniewaga nie do przyjęcia. Poza tym dzieje się bardzo dużo, choc piszę po łebkach i o drobiazgach, pomijajac rzeczy ważne...ale sami wiecie jak to jest...trzymajcie się ..wrócę we wtorek ( DOPIERO WE WTOREK DO PRACY, CZYŻ TO NIE MIRACLE ?!)
P. S. Zjadłam tonę tortu z bitą śmietaną...i popiłam butelka kropli żoładkowych. Człowiek to jednak zwierzę.