Archiwum lipiec 2003, strona 3


lip 12 2003 Słońce na talerzu...
Komentarze: 6

Wersja hard : pobudka o 5:00 rano..tosty, przymusowa tapeta na zmęczoną twarz..bieg przez pół miasta, dyskryminujacy  płeć strój służbowy(tzn. biała bluzeczka z dekoltem po pas, czarna spódniczka, kretyńska kamizelka plus buty na obcasie którymi w wyobraźni rzucam o ścianę!), mocna kawa, sterta papierów, setki spieprzonych przez koleżankę-nicnieroba spraw, kalkulator, liczenie z prędkością swiatła rachunków, które rzeczona koleżanka spierdoliła..przy okazji chlastu-chlastu nie mam a muszę rączek posiadać jedenastu(to moja wciąż szwankująca gramatyka..stylistyka też?!) ściranie na szybko lady recepcjyjnej..wklepywanie do bazy danych które powinna wklepać koleżanka nic-nie-rób i świecenie oczami przed speiszącymi na lotnisko gośćmi..i tak dalej..kilka rzeczy typowo technicznych..fuck kurwa księgowość, czy nie przed tym chciałam całe zycie uciec????

Wersja soft: smakowie, świeżutkie, wykradzione z hotelowej restauracji śniadanie : .MALINY, JAGODY, POMARAŃCZE, GREJPFRUTY, POŻECZKI, BRZOSKWIENIE, MELON.......CALUSI TALERZ!!!!mniam, mniam, mniam!!!!!!!! po wczorajszym dniu pełnym zapychających kanapek na śniadanie, obiad i kolację mój żołądek zaśpiewał pieśń pochwalna..o duszy nie wspomnę..:) talerz pełen słońca...zapach tulący jak najczulsza matka..zapach ze świata dzieciństwa, z łąk, lasów i ogrodów..zapach owoców się wzruszyłam.........cóż jeszce?? głupia pioseneczka w radiu..FNS "Ja i Ty..i słońce Bułgarii.."" i już wiem że się będę chwytac tej piosenki jak tysiąca innych..pomost do równowagi w ciągu stresujących godzin w pracy..muzyczka sącząca się z radia... respirator..

mruczanka : :
lip 11 2003 Dobranoc
Komentarze: 3

 

11 lipca 2003

Dobranoc......

mruczanka : :
lip 10 2003 Siniaki
Komentarze: 6

Kupiłam krem na żylaki..bo myślałam że mam żylaki..ale ja  mam siniaki, które nie schodzą bo nie mają kiedy.. po prostu obijam się po ścianach.Przed chwilą wlazłam na regał..(jestem w pracy )..kilka razy obiłam się o klucznicę recepcyjną..i o ksero..ten na prawej nodze-myslałam że 2 lata to zbyt długo żeby go mieć za siniak..że to raczej już..

co za górnolotna notka... jeszcze pare godzin i będę pisać mądrzejsze..

ale i tak mnie zastanawia-DLACZEGO JA NIE WIDZĘ NIEKTÓRYCH PRZEDMIOTÓW..ŚCIAN, STOŁKÓW, KRZESEŁ..ETC.?????????????????????????????????

mruczanka : :
lip 10 2003 Czysty strumień
Komentarze: 10

Jejku..nie chcę Cię zdradzać Wrocławiu najdroższy, ale JA NIEDŁUGO WYKITUJĘ OD TYCH SPALIN !!!!!!!! Ja chcę morza, słońca!!! I wanna sun!!!!!!!!!!! Chcę czystego powietrza, żeby nie zalegało w moich płucach sadzą i kurzem..jejku jak ja chcę bryzy..malutkiej bryzki..

mruczanka : :
lip 10 2003 Happy family
Komentarze: 0

....po czterech dniach wolnego znowu w pracy na nocnej zmianie... o 16. 52 Kicia miała pociąg do domu..oczywiście odprowadziłam ją i prawie pojechałam, bo nie mogłam się odessać od wagonu..raczej od Kici. Przyjechała w niedzielę wieczorem...po maratonie zmian w pracy- na niedzielę obiecałysmy sobie z Kasią wyspać się, a potem ostro wziąść do pracy.. z tym wzięciem było..było tak trudo..:)))) Stwierdziłam że jakiś tam Wiśniewski z programem "Jestem jaki jestem" wymięka przy tym gdyby nakręcili program o moim nowym mieszkaniu i o nas.."Jesteśmy jakie jesteśmy":)))....

Postanowiłyśmy o 13.00 pojechać do Korony na zakupy.. była 12:00.cholernie dużo czasu..debatowałyśmy co kupić i wtedy spojrzałam na zegarek-była 12:55...Kasia właśnie regulowała brwi pinsetą..:)) wrzuciłam na siebie jakiś żakiet .. ona zarzuciła plecak i zaczęłyśmy zbiegać z tego naszego IV pietra.. w drodze zastanawiając się gdzie do cholery w tej dzielnicy jest przystanek do Korony.. gdy dotarłyśmy Kasia wciąż trzymała pinsetę ... usiadłyśmy spokojnie-bo autobus miał być o 13:15 a wg mojego zegarka była 13:10..i tak siedziałyśmy łapiąc oddech..dopóki Kasię coś nie tknęło..że być może skoro mój zegarek zawsze się późni to i tym razem..cóż ..:)))!

Wróciłyśmy do domu po swetry bo było dość zimno, a kolejny autobus dopiero za godzinę.. wiecie kiedy ja widzę te wszystkie dziewczyny takie idealne..takie uczesane, ubrane akuratnie..takie..wszystko na swoim miejscu..i my z Kaśką..rozczochrane, buty zapinane w locie..pinseta w dłoni:)))..obraz nędzy i rozpaczy! Tymczasem wypiłysmy kawę i poszłyśmy jeszcze raz..siadłyśmy na przystanku i debatowałyśmy dlaczego nikogo poza nami nie ma...takie pustki w niedzielę? Ujrzałyśmy autobus i godnie się przyszykowałyśmy by wsiąść..a on równiutko nas obryzgał i zatrzymał się 20 metrów dalej a tam już stała 30 osobowa grupa żądnych promocyjnych kiczowatych rewelacji Koronowych Wrocławian, tym sposobem wzlazłyśmy ostatnie i przez cała drogę czułam na plecach niezidentyfikowany przedmiot :):)

To było w niedzielę.......... wykupiłyśmy pół Korony.. a potem pojechałyśmy na Główny PKP odebrać Agusię-Kicię z pociągu..prawie padła gdy ujrzała mop, wiadro, i.t.d....dopiero potem nas pod górą środków do dezynfekcji, czyszczenia, skrobania, polerowania, mycia, płukania, i Bóg wie czego.

I tak spędziłyśmy te cztery dni.. w domu nadal bajzel.. szkoda gadać..

Jednego wieczora byłam na magicznym spacerze z Kicią..przeniosłyśmy się w czasie.. zamki, bluszcze, niebo pełne gwiazd..czarodziejska cisza..i my same..

I w nocy wślizgiwałam się na materacyk Kici..nawet na jednosobowym materacu do pływania można spać niczym w królewskim łożu..

Moja Kiciunia szuka pracy.. tak właściwie po to przyjechała do Wrocławia...ale tak trudno cokolwiek znaleźć, a moja Buziuńka ma ambicje być sędzią śledczym..brrrrrrrrrrrrrr

To by było na tyle..no jeszcze kupiłam nowe akwarele i maluję zawzięcie.. wróciłam do starego hobby i mam mnóstwo zamówień na obrazki..najpierw jednak muszę trochę potworzyć na użytek własny..zrobić też akwarelkę dla Kici.. a potem ewentualnie inne zamówienia..

pa

mruczanka : :