Archiwum 22 listopada 2003


lis 22 2003 Dwa dni
Komentarze: 5

Nie wiem jak się zabrać do opisania ostatnich dwóch dni. Najpierw myślałam, że w ogóle nie będę potrafiła, i że nie chcę tego robić.

Z drugiej strony, nikt nie proszony nie wchodzi tu teraz, nikt kogo bym się bała, komu bym nie ufała....

Ostatnie dwa dni były dla mnie ważne i niezwykle trudne. Bawić się w opis szczegółów ? Opisywać przerażający chłód nocy, wdzierający się w każdą cząsteczkę ciała strach - na podwórzu szpitala onkologicznego ? Wyjdzie z tego znowu poetyczny patos, a to co się zdarzyło - było bardzo trudne i bolesne. Cały tydzień przeżyłyśmy, jak w transie, ale Bóg okazał się łaskawy..Wiemy to od wczoraj.

Do końca zycia nie zapomnę widoku z korytarza "Onkomedu", gdy za drzwiami pracowni Żona czekała na wyrok. Zapamiętam wszystko, bo czas stanął w miejscu. Drzewo za oknem, nagie bez liści, ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam podnieść kubka z wodą do ust, bluzkę miałam mokrą od potu.

A jak wyszła, jak zobaczyłam Jej spojrzenie, to zamiast się cieszyć, zaczęłam szlochać i nie mogę przestać do tej pory..Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Guz jest jednak niezłośliwy...Jezu.

W poniedziałek czeka nas jeszcze wizyta u onkologa, który zadecyduje o ewentualnej operacji.

A teraz jestem w pracy i brzuch mnie boli, bo tak za Nią tesknię. Najchętniej nie spuszczałabym z Niej oka...żeby chronić, żeby pilnować...nie dać zrobić krzywdy...

mruczanka : :