Komentarze: 6
Jestem właśnie w pracy... i tak wszystko szło gładko do tej pory...aż dziw..i moje nerwy nie są napięte, a spodziewałam się tego po wczorajszym wieczorze..ech wczoraj było ze mna kiepściutko..znowu się spłakałam aż dostałam gorączki..Ale dziś nawet sobie nieźle radzę..tylko że rano koleżanka z pracy która przyszła mi pomóc ( miałyśmy poranny młyn ) i opowiedziała mi pewną historię...
Otóż mam naszej koleżanki z pracy umiera... jeszcze niedawno dopiero podejrzewali u niej raka.. a teraz już jest cieniem tej kobiety którą była..miewa zaniki pamięci..trzeba się nią opiekować jak dzieckiem..myć..ubierać..całkiem opadła z sił..umiera..ma przerzuty na płuca..i nie wiem gdzie ich nie ma.. rodzina jest na skraju rozpaczy..ojciec się załamał..nie mają już siły przede wsyztskim do użerania się z personelem szpitalnym..ostatnio gdy zawieźli ją na chemię i po morfinę - to przez bardzo długi czas nikt się nią nie chciał zająć! Koszt wynajęcia opiekunki na noc to 200 zł.. właściwie to już nie mają pieniędzy na kolejne łapówki dla tych nierobów w szpitalu...
Ta historia wyprowadziła mnie z równowagi... jestem przerażona.. boję się o swoich bliskich.. i o to że będę bezradna..że nie ma jak walczyć..że służba zdrowia jest pod psem i ze nie wiadomo komu wierzyć..czy naprawdę robią wszystko co mogą???!!! Ponoć mamę koleżanki źle zdiagnozowali i gdyby wykryto nowotwór wcześniej..gdyby..